sobota, 16 czerwca 2012

Rozdział piąty

Elsua krążyła po łące bez celu. W końcu niedługo miał się odbyć jej ślub z Diegiem. Widziała go wczoraj. Naburmuszony, patrzył na nią spode łba. Natomiast gdy tylko przemknęła obok Lilly, nie mógł oderwać od niej wzroku. I przestał być naburmuszony. Natomiast na nią patrzył tylko i wyłącznie (o to Elsua mogła się założyć) z tylko jedną myślą: "Niech ta wilczyca sie ode mnie odczepi!". Mogła więc po raz ostatni raz przez wieczór być singlem. Patrzyła w zamyśleniu na zachodzące słońce,  potem, na powoli ponjawiające się gwiazdy. Gdy była mała, rodzice mówili jej, że gwiazdy to magiczne rzeczy. Mają magiczną moc. Teraz raczej już w to nie wierzyła. "A co mi szkodzi spróbować!-pomyślała wstając.-Chciałabym móc stąd uciec!". Zamknęła oczy na sekundę, a gdy je otworzyła, zobzczyła spadającą gwiazdę. Nagle, w tej chwili mignął jej przed oczami obraz skalnej półki. Jednak mogła uciec! W sumie to nawet o niej zapomniała... przez tę całą aferę z 'ucieczką' i 'małżeństwem'. Jednak teraz wiedziała, że do żadnego małżeństwa nie dojdzie! Ucieknie stąd! Pognała w kierunku gór, potem weszła po zboczu między krzakami, swoją tajną drogą. Po chwili była już na skalnej półce. Ustawiła się w pozycji do skoku. "Żegnaj, mamo, żegnaj, tato! Nie wrócę tu więcej!" i nagle mimowolnie po jej policzku stoczyła się niewielka łza. Pomyślała o Lilly - znała ją dopiero dwa dni, a uznała, że to za nią będzie tęsknić najbardziej. Przełknęła łzy napływające jej do oczu. Wzięła rozbieg. Skoczyła, tym razem wyżej niż zwykle. Lecz za nisko by przeskoczyć. Nie poddawała się. Jeszcze nigdy nie udało jej się skoczyć tak wysoko. Była prawie przy wcięciu gór. Nie doskoczy. Jednak nie może się poddać! Ostatnie dwa metry dzielące ją od przejścia pokonała wspietrając się łapami, podciągając. Udało się! Przeskoczyła! A właściwie przepełzła! Chciało jej się skakać z radości! Pomyślała o Lilly-miała ochotę po nią wrócić! Jednak nie mogła teraz zrezygnować! Była u celu. Jednak wciąż widziany przed oczami obraz Lilly nie dawał jej spokoju - poczuła,że łapy ma jak z waty i zaczęła spadać ze stromego zbocza. Turlała się po  nim nie mkogąc zatrzymać. Wreszcie była na dole. Usiłowała się podnieść, ale poczuła ból w tej samej łapie co niedawno. Rana, która niedawno dopiero się zagoiła, teraz znów była na jej łapie. Nie mogła wstać. Zobaczyła zbierając się na niebie chmury. Była za słaba, by gdziekolwiek iść. Zasnęła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz