czwartek, 2 sierpnia 2012

Rozdział Ósmy

Elsua biegła. Skoczyła. Dosięgnęła wcięcia gór. Przeskoczyła. Była już po drugiej stronie. Staczała się po stromym zboczu gór. Po chwili wylądowała na miękkiej trawie. Lecz nagle zapadła ciemność. Wilczyca szła powoli, coraz bardziej zaszywając się w ciemności. Nagle zobaczyła światło: krótki błysk, ale na tyle długi, by mogła go przyuważyć. Sunęła powoli w tamtym kierunku. Lecz nagle zatrzymała się. Światło, jak dwa małe koraliki, z zawrotną szybkością zbliżało się do niej. Teraz już wiedziała co to jest: dwa ślepia dzikiej bestii. Chciała uciekać, ale nie mogła. Nogi były jak z waty a na karku poczuła strużkę zimnego potu. Diaboliczne stworzenie było już na tyle blisko, że mogła dokładnie zobaczyć jego kontur sunący wprost na nią. Teraz dokładnie mogła zobaczyć jego budzące grozę oczy. Były niby tak połyskliwe, że rozświetlały mrok, a jednocześnie tak szare, że aż wydawały się smutne. Jednak w chwili, w której wilk skoczył w jej kierunku, zauwarzyła w nich jakąś postać. Jakąś białą wilczycę... Zobaczyła Lilly.  Ale teraz to ona nią była. Wilk skoczył, prawie ją dosięgnął. I wtedy się obudziła.

________________-

Przepraszam że takie krótkie, następnym razem będzie dłuższe ale tu chciałam w tej części zamieścić tylko sen Elsuy. Chciałam żeby było z takim maleńkim 'dreszczykiem'... =D

środa, 1 sierpnia 2012

Rozdział siódmy

Slim nie ukrywał zdziwienia: jeszcze nigdy nie spotkał w tej części lasu żadnego wilka, a wilczycy tym bardziej. Obszedł ją dookoła kilka razy. Przyłożył ucho do jej brzucha. "Żyje"-pomyślał. Nie namyślając się długo wziął w pysk zaokrąglony kawałek kory i nabrał wody z pobliskiej kałuży. Podszedł do wilczycy i powoli polał jej pysk wodą.
Elsua nagle lekko się przebudziła. Poczuła coś mokrego na pysku i to oblizała. Woda. Chłodna, przynosząca ulgę. Spróbowała otworzyć oczy. Na darmo. Miała za mało siły. Spróbowała drugi raz. Tym razem udało jej się zobaczyć trochę zielonych koron drzew oraz jakąś szarą plamę. Gdy otworzyła oczy mocniej, szara plama przybrała kształt wilka. Szybko wstała na równe nogi, gotowa zaatakować.
Slim nie mógł się ruszyć - wilczyca która jeszcze przed chwilą leżała u jego stóp teraz stała naprzeciwko niego delikatnie pokazując białe jak śnieg kły. Warknęła cicho. Wilk odzyskał czucie w nogach - cofnął się kilka kroków, po czym wydusił:
-Ty... jak... tu... jak... ja... znam... tylko... tu... to...
Wilczyca Przestała szczerzyć kły. Stanęła prosto, unosząc jedną brew. Slim też podszedł kilka kroków bliżej. Wilczyca świdrowała go spojrzeniem. Po chwili spróbował znowu skleić rozumiane zdanie:
-Jak ty się tu znalazłaś? Tylko ja znam to miejsce.
Wilczyca opuściła brew.
- Normalnie. Nie pamiętam jak. Strasznie boli mnie głowa. Nic nie pamiętam. Nie pamiętam jak mam na imię ani skąd się tu wzięłam.
-Teraz to slim wydawał się być lekko oszołomiony.
-Nic nie pamiętasz?
Pokręciła przecząco głową. Nagle na jej nos spadła kropelka wody.
- Zaczyna padać. Jest tu jakieś miejsce,  na przykład ... masz tu jakąś swoją jaskinię?
-Jest strasznie daleko stąd - skłamał. Po chwili zauwarzył ranę na jej łapie- a poza tym nie możesz nigdzie iść w takim stanie. Ale znam inne miejsce gdzie możemy się schować. Wejdż na mój grzbiet, poniosę cię.
Szli dalej w milczeniu: przez tunel i ścieżką. Slim zatrzymał się, gdy las dobiegł końca i gdzieniegdzie rosła tylko samotna brzoza lub sosna.
-A pamiętasz z jakiej jaskini jesteś? Może cię tam odniosę? - zasugerował.
-Wiesz... odezwała się po chwili. - pamięć powoli mi wraca. Pamiętam już że mam na imię Elsua. I... - zamknęła oczy zatapiając się w swoich myślach - coś mi mówi że nie znam tego terenu. Pamiętam, mam tylko jakby urywki tego co się wcześniej stało. Wiem że czułam pod łapami coś twardego, przez chwilę, potem już byłam na trawie. I zasnęłam.Nic więcej nie pamiętam. Coś mi mówi, że nikt nie powinien mnie tu zobaczyć.
-W porządku. Przejdziemy niezauwarzeni.
Po chwili byli już na polance, na której znajdowała się mała jaskinia. Slim wniósł Elsue do środka.
-Zostanę tu dziś z tobą. - natychmiast podjął decyzję.
-A twoja rodzina? Nie będzie się martwić? - zapytała wilczyca z troską.
Mam to gdzieś, pomyślał wilk. Pokręcił głową. Ale wilczyca już zasnęła. Bezszelestnie położył się obok niej.

______________________
mam nadzieję że się dobrze czytało a i jeszcze: to co jest kursywą to jest z punktu widzenia Elsuy. A to zwykłą czcionką to Slim'a.

wtorek, 31 lipca 2012

Na marginesie

Na marginesie:
a)bardzo przepraszam że tyle nie pisałam
b)bardzo bardzo przepraszam że tyle nie pisałam
c) nie pisałam z 2 powodów:
  -przez 3 tygodnie nie miałam weny
   - pozostałe 2 byłam nad morzem
      - wróciłm w nd (29.07)
         - 27.07 miałam imieniny o których pamiętali tylko rodzice i jedna ciocia (ale to już nie ma nic wspólnego z poprzednimi punktami)
Napisze jak będę miała wenę
papa ;-)

wtorek, 19 czerwca 2012

Rozdział szósty

Slim zobaczył zbierające się na niebie czarne chmury. Stwierdził, że przejdzie się na spacer. Wrócił, gdy zaczęło padać. W domu czekała na niego niespodzianka. Rodzice stali obok siebie, zasłaniając jakiegoś wilka. Po chwili odsunęli się od siebie. Slim ujrzał rudą wilczycę.
- Slim, to Meshie. Meshie-to Slim. - powiedział ojciec
Slim pomyślał, że to miłe ze strony rodziców, że zajmują się tym, by miał przyjaciół.
- Cześć - odezwał się po chwili.
- Dużo o tobie słyszałam - powiedziała. - Jednak myślałam że jeśli moi rodzice, proponując mi małżeństwo na siłę - tu zrobiła efektowną pauzę i spojrzała na zakłopotane miny rodziców triumfalnym wzrokiem. - to wybiorą jaki8egoś lepszego wilka. Wilka z lepszych sfer - ostatni zdanie wypowiedziała z naciskiem.
- JAKIE MAŁŻEŃSTWO?!
- Slimku, kochanie nie denerwuj się tak... - matka z całych sił usiłowała złagodzić sytuację - To tylko takie małżeństwo, takie...
-Prawdziwe, mamo. PRAWDZIWE. Nie wyjdę za obcą wilczycę. Nie mam zamiaru. - spojrzał na Meshie z pogardą. Ona odpowiedziała tym samym.
-Mam dosyć waszych sprzeczek, idę już.
Jednak nikt nie zwracał na nią uwagi. Każdy był zajęty kłótnią.
- Wiecie co? Nie mam zamiaru tak żyć. - odpowiedział Slim po czym wybiegł z jaskini. Przestało padać. Trawa była mokra, chlupotała, gdy wilk po niej szedł. Wiedział dokąd chce iść. Skierował kroki w stronę tunelu. Gdy szedł tunelem, obmyślał, jak skombinować coś, by mógł wskoczyć na tunel. Jednak okazało się to zbędne. Podczas deszczu wiał silny wiatr, który przewrócił jedno z pobliskich drzew. Wystarczyło tylko troszkę skoczyć. Slim wziął rozbieg. Już-już miał skoczyć, gdy się o coś potknął. Trawa była dość wysoka, więc nie mógł zobaczyć, o co. Chciał się tego dowiedzieć, więc odwrócił głowę i zamarł. Potknął się o wilczycę!

sobota, 16 czerwca 2012

Rozdział piąty

Elsua krążyła po łące bez celu. W końcu niedługo miał się odbyć jej ślub z Diegiem. Widziała go wczoraj. Naburmuszony, patrzył na nią spode łba. Natomiast gdy tylko przemknęła obok Lilly, nie mógł oderwać od niej wzroku. I przestał być naburmuszony. Natomiast na nią patrzył tylko i wyłącznie (o to Elsua mogła się założyć) z tylko jedną myślą: "Niech ta wilczyca sie ode mnie odczepi!". Mogła więc po raz ostatni raz przez wieczór być singlem. Patrzyła w zamyśleniu na zachodzące słońce,  potem, na powoli ponjawiające się gwiazdy. Gdy była mała, rodzice mówili jej, że gwiazdy to magiczne rzeczy. Mają magiczną moc. Teraz raczej już w to nie wierzyła. "A co mi szkodzi spróbować!-pomyślała wstając.-Chciałabym móc stąd uciec!". Zamknęła oczy na sekundę, a gdy je otworzyła, zobzczyła spadającą gwiazdę. Nagle, w tej chwili mignął jej przed oczami obraz skalnej półki. Jednak mogła uciec! W sumie to nawet o niej zapomniała... przez tę całą aferę z 'ucieczką' i 'małżeństwem'. Jednak teraz wiedziała, że do żadnego małżeństwa nie dojdzie! Ucieknie stąd! Pognała w kierunku gór, potem weszła po zboczu między krzakami, swoją tajną drogą. Po chwili była już na skalnej półce. Ustawiła się w pozycji do skoku. "Żegnaj, mamo, żegnaj, tato! Nie wrócę tu więcej!" i nagle mimowolnie po jej policzku stoczyła się niewielka łza. Pomyślała o Lilly - znała ją dopiero dwa dni, a uznała, że to za nią będzie tęsknić najbardziej. Przełknęła łzy napływające jej do oczu. Wzięła rozbieg. Skoczyła, tym razem wyżej niż zwykle. Lecz za nisko by przeskoczyć. Nie poddawała się. Jeszcze nigdy nie udało jej się skoczyć tak wysoko. Była prawie przy wcięciu gór. Nie doskoczy. Jednak nie może się poddać! Ostatnie dwa metry dzielące ją od przejścia pokonała wspietrając się łapami, podciągając. Udało się! Przeskoczyła! A właściwie przepełzła! Chciało jej się skakać z radości! Pomyślała o Lilly-miała ochotę po nią wrócić! Jednak nie mogła teraz zrezygnować! Była u celu. Jednak wciąż widziany przed oczami obraz Lilly nie dawał jej spokoju - poczuła,że łapy ma jak z waty i zaczęła spadać ze stromego zbocza. Turlała się po  nim nie mkogąc zatrzymać. Wreszcie była na dole. Usiłowała się podnieść, ale poczuła ból w tej samej łapie co niedawno. Rana, która niedawno dopiero się zagoiła, teraz znów była na jej łapie. Nie mogła wstać. Zobaczyła zbierając się na niebie chmury. Była za słaba, by gdziekolwiek iść. Zasnęła.

czwartek, 14 czerwca 2012

*Bohaterowie-zdjęcia

Tak na marginesie: miałam to wczoraj dodać, ale zapomniałam...:
Elsua to wiecie, czyta się normalnie, Diego też, Lillly to zamiast 'y' się czyta 'i' (Lili), Slim się czyta takie 'Slim' albo 'Slejm' (jak kto woli =D), potem jest Meshie, jej jeszcze nie znacie, ona będzie bodajże... za 2 części jeśli wszystko wypadnie tak ja to sobie zaplanowałam. I ją się czyta 'Miszi' z takim wyciągniętym 'sz'.

środa, 13 czerwca 2012

Rozdział czwarty

Tylko taka informacja: nie chcę każdego rozdziału pisać po 2-3 razy(2 razy jak robię najierw Slim, potem Elsua, a 3 jak Slim 1część, potem druga i co u Elsuy)Więc nieważne: każdy rozdział będzie miał własną numerację. A teraz zapraszam do czytania :-)
____________________________________________

....jaskinię! Małe pomieszczenie, co do tego, że niedźwiedzi tu nie będzie, nie miał wątpliwości, bo jusz od wejścia widział zarysowujący się jej koniec. Była naprawdę niewielka, ale przytulna, prawie wszędzie porośnięta puchowym mchem. Na dodatek trawa (rosnąca na ok. 3 metry) całkowicie zasłaniała wejście (mające około 1 metr wysokości), więc mógł tu bezpiecznie się ukrywać, wiedząc,że nie zostanie nakryty. Gdy wracał, zaznaczał drogę przy korzeniach drzew, by żaden inny wilk ich nie ujrzał.
  Elsua leżała znudzona na polance przed swoją jaskinią. Przygotowania do zaręczyn trwały w najlepsze, najpierw wilki polecające najlepsze jaskinie mieszkalne, kwiaty, które miały stroić łąkę, na której miały odbyć się zaręczyny i ślub, kwiaty, które należałoby wpiąć we włosy Elsuy, by ta wyglądała 'odświętnie'. Jedna z wilczyc, która pomagała w przygotowaniach, wydawała się Elsui bardzo przyjazna. Była pogodna, gdy zauwarzała spojrzenia Elsui, uśmiechała się... po prostu była inna niż wszyscy. Pewnego razu podfeszła do niej, gdy zostały same:
-Hej, jestem Elsua.
-Cześć. Jezu, ale zamieszanie przezten twój ślub. Masakra.
-I mnie to mówisz? Mam poślubić wilka, którego w życiu na oczy nie widziałam! Moi rodzice znaleźli szybko jakiegoś wilka, z którym mam zawrzeć małżeństwo, bla, bla, bla... a wszystko po to, by oduczyć mnie ucieczek, też coś! Ja nawet nie uciekłam!Poszłam się przejść, byłam ranna i zemdlałam na trochę dłużej! - wypaliła Elsua jednym tchem.
- To nie przez twoje ucieczki - powiedziała cicho pomocnica.
Elsua przyjżała jej się uważniej.
-Nie? - spytała.
-Nie. Tak naprawdę to ten ślub... był już zaplanowany, zanim Diego i ty się urodziliście...
Elsua spuściła głowę. Zamyśliła się.
- Czy całe moje życie jest ustawione? - spytała całkiem poważnie
- Nie. Tylko małżeństwo. A tak wogule to jestem Lilly - Lilly-pomocnica delikatnie się uśmiechnęła.
Elsua odwzajemniła gest.