Elsua biegła. Skoczyła. Dosięgnęła wcięcia gór. Przeskoczyła. Była już po drugiej stronie. Staczała się po stromym zboczu gór. Po chwili wylądowała na miękkiej trawie. Lecz nagle zapadła ciemność. Wilczyca szła powoli, coraz bardziej zaszywając się w ciemności. Nagle zobaczyła światło: krótki błysk, ale na tyle długi, by mogła go przyuważyć. Sunęła powoli w tamtym kierunku. Lecz nagle zatrzymała się. Światło, jak dwa małe koraliki, z zawrotną szybkością zbliżało się do niej. Teraz już wiedziała co to jest: dwa ślepia dzikiej bestii. Chciała uciekać, ale nie mogła. Nogi były jak z waty a na karku poczuła strużkę zimnego potu. Diaboliczne stworzenie było już na tyle blisko, że mogła dokładnie zobaczyć jego kontur sunący wprost na nią. Teraz dokładnie mogła zobaczyć jego budzące grozę oczy. Były niby tak połyskliwe, że rozświetlały mrok, a jednocześnie tak szare, że aż wydawały się smutne. Jednak w chwili, w której wilk skoczył w jej kierunku, zauwarzyła w nich jakąś postać. Jakąś białą wilczycę... Zobaczyła Lilly. Ale teraz to ona nią była. Wilk skoczył, prawie ją dosięgnął. I wtedy się obudziła.
________________-
Przepraszam że takie krótkie, następnym razem będzie dłuższe ale tu chciałam w tej części zamieścić tylko sen Elsuy. Chciałam żeby było z takim maleńkim 'dreszczykiem'... =D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz